Niektóre miejscowości w Karpatach
ważne dla naszych przodków i dla nas
Some Carpathians city’s important for our
ancestors and for us
W przekazach rodzinnych Forowiczów często spotykamy takie nazwy miejscowości jak: Bolechów, Czerteż, Dobra Szlachecka, Dolina, Lwów, Sanok, Skole, Stanisławów. Centrum okręgu zatoczonego cyrklem stanowiłby magiczny punkt źródeł trzech rzek: Sanu, Stryja i Dniestru
Gdzie to jest? |
Herb
Galicji |
Where is it? |
||
Gdzie koncentrowali się nasi
przodkowie w wieku XIX? Na mapie Europy trzeba poszukać styku
obecnych granic Polski, Ukrainy, Słowacji i Węgier. Jest to kraina zwana
Galicja i Lodomeria. Występujące w dalszej części tekstu miasteczka Skole,
Bolechów i Dolina mieszczą się pomiędzy
wielkim miastem Lwów (Ukraina), Munkaczem (Węgry) i dawniej
rumuńskimi Czerniowcami (Ukraina). Na globusie lub mapie należy tego obszaru
szukać na przecięciu 24 południka na wschód od Greenvich i 49 równoleżnika
szerokości północnej. |
|
Where
concentrated our ancestors in XIX age? On map of Europe it is
necessary to seek coincide of present borders Poland, Ukraine Slovakia and
Hungaria. Country towns stepping out in further text parts: Skole, Bolechów
and Dolina, are situated in centre greater appointed triangle
with city Lvov, Munkatch (Mukaczewo) and Czerniowce. On globe or
map, this area belongs to a cut 24 meridian to the east from Greenvich and 49
parallel of Northern width. |
||
Bolechów, miasto królewskie po raz pierwszy wzmiankowane w 1371 roku jako Bolechów Wołoski. Leżało nad rzeką Sukiel przy tak zwanym Głównym Trakcie Karpackim prowadzącym ze Śląska do Bukowiny. Przez Bolechów przechodzi linia kolei żelaznej; do Lwowa jest stąd 99 kilometrów.
Około 1880 roku miasteczko
liczyło 3794 mieszkańców z tego 725 katolików rzymskich, 196 katolików
greckich, 69 akatolików i 2714 izraelitów. W parafiach bolechowskich a
więc licząc z wioskami otaczającymi miasto (danych szczegółowych brak, a byłyby
one wyjątkowo interesujące z uwagi na fakt, że Forowiczowie skupiali się w
przysiółku zwanym Wołoska Wieś), obliczano odpowiednio: 20 procent, 30,
10 i 40 procent. W opisie zaznaczono, że w Bolechowie jest
kościół parafialny z 1838 roku, liczne szkoły, rządowa warzelnia soli,
olejarnia i trzy garbarnie.
Około 1880 roku urodził się w Bolechowie Jan s.Michała, ojciec Bohdana Forowicza „Czarnego” (BFC) i dziadek Jana Włodzimierza, piszącego te wspomnienia.
W 1937 roku Bolechów liczył 11,3 tysiąca mieszkańców. Oprócz ośrodków władzy państwowej, sądu, poczty, szkół i fabryk, działało tam m.in. muzeum regionalne. Państwo prowadziło w tym czasie liczne prace geodezyjne; jedną z nich w Karpatach koło Bolechowa wykonywał Bohdan Forowicz „Czarny”.
Lokalne
ciekawostki bolechowskie
1 - W starych przekazach wspomina się o istniejącym dawniej w Bolechowie zamku o dwóch pierścieniach murów obronnych, dzisiaj tylko grodzisku (źródło: O.Maciuk „Zamki i forteci Zachodnoj Ukrainy”).
2 - Mówi się także o napaści harnasiów Dobosza na Bolechów. Dobosz, albo po rusińsku Doubusz, zmarł w 1745 roku. Był wschodniobieszczadzkim odpowiednikiem tatrzańskiego Janosika i beskidzkiego Ondraszka. Działał tylko kilka lat i został ujęty. Rzeczą nadzwyczajną, odróżniającą wyczyn Dobosza od napadów Janosika było zuchwałe łupienie ludności miast, tamci dwaj miast bowiem nie ruszali (źródło: „Niespokojne Karpaty”). Warto dodać, że jak wszyscy zawadiacy tak i Dobosz w podaniach ludowych obrósł legendą. Imię Dobosza nadano skałkom w Gorganach niedaleko Jaremczy.
3 - Obok Bolechowa cesarz austriacki Józef II (1741-90) kazał założyć „Nowy Babilon” w celu przyzwyczajenia tutejszych Żydów do rolnictwa. Gdy ci mało chęci okazywali, nastąpiło wydalenie a w ich miejsce osadzono pracowitych kolonistów niemieckich (źródło: „Słownik Geograficzny”).
4 – W Bolechowie Pan Bóg miał pokarać jednego z Forowiczów za złamanie przykazania „będziesz dzień święty święcił” (jedna z nowel w książce ks. W.Seremczuka „Palec Boży”).
5. Na jednym z bolechowskich cmentarzy w dzielnicy zwanej Wołoska Wieś spotkasz dużo nagrobków z nazwiskiem Forowicz. Dawniej groby osób z naszego klanu istniały także na cmentarzu przykościelnym w pobliżu Kościoła Wołoskiego, prawie w centrum miasta. Niestety, za czasów b.ZSRR, został zrównany z ziemią a w miejscu tym sowieci postawili jakimś swój beznadziejny pomnik. Podobno napisy na nagrobkach wykonane były literami alfabetu łacińskiego. Ostał się natomiast i jest użytkowany cmentarz bolechowski na obrzeżach miasteczka. Na pewno nowszy, bo założony prawdopodobnie w początkach XIX wieku. Jesienią 2006 pojechał tam Nazar Forowicz i sfotografował niektóre nagrobki. Powtarzają się na nich imiona Forowiczów: Michała, Marii d.d.Geciów, Mirona, Emilii, Olgi, Włodzimierza i inne.
6. Bolechów dał ukraińskiej literaturze znakomitą poetkę Natalię Kobryńską. Upamiętnia ją w tym mieście pomnik i muzeum.
7. Niedaleko, około 10 kilometrów na wschód od Bolechowa mieści się siedziba rodowa Dzieduszyckich.
Czerteż - bogata wieś w powiecie sanockim, 4,5 kilometrów od centrum Sanoka, 340-364 m nad poziomem morza, ze szkołą ludową, prawie trzystuletnią świątynią (grecko-katolicką z okresami służby wyznaniu rzymsko-katolickiemu). Należała do dóbr koronnych królów polskich. Znana m.in. z tego, że przy szkole od XIX w. istniała wzorowo urządzona szkółka drzewek owocowych dostarczająca szczepów w dobrym gatunku (źródło: „Słownik Geograficzny”). Na cmentarzyku groby Pantalejmona i Marii Szurgotów. Dojście na cmentarzyk od strony szosy Sanok-Brzozów prowadzi przez byłą bazę maszyn rolniczych. Obiekt zaniedbany straszy jakimiś budami i zdeklasowaną pompą benzynową. Droga bardzo popsuta w latach PRL. Sam kościółek odrestaurowany.
W odległości 4 kilometrów na północny zachód od Czerteża są Jurowce, gdzie krótko proboszczował Olek, najstarszy syn Pantalejmona i Marii Szurgotów. W odległości 5 km na zachód od Czerteża wieś Strachocina – miejsce urodzenia świętego Andrzeja Boboli (1591-1657) okrutnie zamordowanego przez kozaków w Janowie Poleskim. Świętemu specjalną encyklikę dedykował Pius XII. Św. Andrzej jest obok św.Wojciecha i św.Stanisława patronem Polski. Cudem dobrze zachowane doczesne szczątki spoczywają w relikwiarzu ze szkła, srebra i kamieni szlachetnych przed ołtarzem sanktuarium jego imienia na ul.Rakowieckiej w Warszawie.
Dobra Szlachecka - wieś nad
Sanem. Swoje powstanie zawdzięcza przywilejowi króla polskiego Władysława
Jagiełły, który w 1402 roku nadał tu pola kilku obywatelom pobliskiego Ulucza w
zamian za pełnienie jakichś powinności na rzecz zamku w Sanoku. Ich potomkowie
wyrobili sobie później przynależność do stanu szlacheckiego. Pisze o tym Jan
Wiktor w książce „Błogosławiony Chleb Ziemi Czarnej”. Szczególną ozdobą wsi jest
cerkiewka a obok niej wolnostojąca, kryta gontem dzwonnica obronna. Na
pierwszym piętrze w dzwonnicy znajdowała się kapliczka. Na górnych
kondygnacjach wieża obserwacyjna i dzwon z XVII wieku. Obok zachowały się
jeszcze tzw. chaty sanockie o zrębowej konstrukcji. W Dobrej uczyła Olga
Szurgot, siostra Janiny. Olga była organizatorką wesela Janiny i Bohdana
„Czarnego”. Uczył też Eugeniusz Szurgot, ich brat. W Dobrej urodziły się córki
Eugeniusza i Zofii zd. Górskiej: Lidia, Aleksandra i Maria Szurgotówny.
Dolina - miasto powiatowe. Ustanowiona w XVI wieku przez króla polskiego Zygmunta I Starego na prawie magdeburskim Skład wyznaniowo – ludnościowy około 1880 roku: 2135 katolików, 2076 grekokatolików, 447 akatolików, 1980 izraelitów. Były w niej warzelnia soli, potażarnia, tartak, cegielnia, gorzelnia. W dokumentach po lustracji w 1662 roku wspomina się o „zamku na górze” niestety pustoszonym. W końcu XIX wieku Dolina wybierała jednego deputowanego do Sejmu Krajowego we Lwowie (źródło: „Słownik Geograficzny”).
Rzeszów – Stare miasto z dominującym zamkiem Lubomirskich, pięknym rynkiem i
Ratuszem, uroczymi willami wokół fosy zamkowej. Bohdan i Janina Forowiczowie
mieszkali na Krasińskiego 6. Ostatnie lata Bohdan spędził na ul.Dąbrowskiego 77
z Marią Forowicz. Jan przez trzy lata chodził do I Liceum im.ks.Konarskiego na
ul. 3 Maja a po maturze wyjechał stąd już na zawsze. Bohdan i Janina pochowani
na Starym Pobitnie.
Sanok
– piękne miasto nad Sanem. Ślady działalności ludzi sięgają
tutaj co najmniej okresu sprzed 4000 lat. Znaleziono też sporo monet rzymskich.
W nieodległej Trepczy, dzisiaj faktycznie jest ona przedmieściem Sanoka,
natrafiono na najstarszą złotą monetę celtycką na ziemiach polskich. Po
981 roku (wyprawa księcia Włodzimierza na ziemie Lachów - patrz „Najstarsza
Kronika Kijowska”) okolice te podlegały Rusinom. Pierwsza wzmianka o Sanoku
pochodzi z 1150 roku. Jako miasto Rusi Halickiej otrzymało przywilej
lokacyjny Jerzego II Trojdenowicza. Rozwinęło się bardziej po włączeniu pod
berło króla polskiego Kazimierza Wielkiego-Odnowiciela. Bywał tu król Władysław
Jagiełło. Na sanockim Zamku odbył się jego ślub z Elżbietą
pobłogosławiony przez biskupa lwowskiego Jana z Rzeszowa. Wiele innych
ciekawostek o mieście znajdziesz w broszurze „Sanok i okolice”. Jest miejscem
zamieszkania dwóch kuzynek Jana Włodzimierza Forowicza: Lidii i Marysi z ich
rodzinami. W Sanoku są dwa znakomite
muzea: skansen i Zamek. W Zamku największa kolekcja ikon oraz bogate
zbiory prac sanoczanina Beksińskiego.
Skole –
miasteczko nad rzeką Opór, dopływem Stryja, 437 nad poziomem morza, 105
kilometrów od Lwowa. W XVII wieku właścicielami Skolego byli
Radziwiłłowie. Trzy kilometry na południowy zachód leży przedmieście Demnia
Wyżna, na mapie z 1928 roku opatrzona została oboczną nazwą „Gredlów” od
nazwiska prawdopodobnie węgierskiego barona Gredla i jego pałacu. Przez
miasto przechodzi tak zwany Trakt Węgierski oraz szlak kolejowy Stryj –
Munkacz.
W Skolem był zamek. Niestety niewiele o nim wiadomo. - Tylko tyle, że w drugiej połowie XVII wieku kasztelanem zamku był Jan Olbracht Pilecki.
Od 1880 roku Skole było miejscowością klimatyczną ze źródłami wód mineralnych. Mieszkało 1730 Polaków, 490 Rusinów i 109 Niemców. W tym roku w miasteczku mieścił się sąd powiatowy, huta szkła Lubomirskich, tartak, fabryka zapałek, fabryka łopat, destylarnia oleju skalnego. Wyrabiano tam m.in. drewno rezonansowe do instrumentów muzycznych.
W XX wieku do transportu drewna z lasów i dostawiania go na stację kolei normalnotorowej zakłady produkcyjne barona Gredla używały kolejki wąskotorowej. Wagony ciągnęła supernowoczesna jak na owe czasy lokomotywa spalinowa. Maszyny te często wspominane były w opowieściach Forowiczów, tam bowiem pracował mąż Włodzimiery Piotr Kaliczak. W albumach rodzinnych zachowało się kilka zdjęć kolejki z lat trzydziestych. Po tych samych szynach mogła jeździć wygodna drezyna turystyczna. Kierował nią Piotr Kaliczak mąż cioci Włodzi, siostry BFC.
Po II wojnie światowej Skole znalazło się 45 km poza granicami Polski. W 1976 roku miasteczko liczyło 3,5 tysiąca mieszkańców. Obraz Skolego AD 2004 przedstawiony został w krótkim fragmencie sprawozdania Teresy Jastrzębiec Olszańskiej na str.17 periodyka „Z nurtem Stryja” nr 19/20.
Lokalne ciekawostki skolskie
1 - Swoje wille miały tu córka W.Kossaka, poetka Maria Jasnorzewska-Pawlikowska
(1891-1945), poetka Maryla Wolska (1873-1930, autorka m.in pięknego
wiersza „Opór pod Storożką”, córka Wandy - muzy znakomitego malarza Artura
Grottgera). Tu się urodziła córka Wolskiej poetka Beata Obertyńska (1898-1980,
zmarła na emigracji w Londynie. W domach obu pań bywał poeta urodzony we
Lwowie Leopold Staff – liryk, dramaturg i autor przekładów (1878-1957). Ze
Skolem związani byli działacze polityczni jak Stanisław Głąbiński i Jędrzej
Moraczewski. Głąbiński był endekiem dziennikarzem, naukowcem i
parlamentarzystą, m.in. rektorem Uniwersytetu Jana Kazimierza we Lwowie.
Moraczewski - posłem, legionistą i pierwszym premierem II RP. Wakacje spędzał w
Skolem gimnazjalista lwowski, przyszły minister Kultury i Sztuki Kazimierz
Żygulski (opis w książce wspomnieniowej ”Jestem z lwowskiego etapu”) oraz
przyjaciel Staffa poeta Kazimierz Wierzyński, syn kolejarza ze Stryja.
Miasteczko było punktem wypadowym pięknych wycieczek górskich w pasmo
Bieszczadów Wschodnich z najwyższą w pobliżu Paraszką 1271 m. Niedaleko stąd do
następnych pasm górskich w kierunku południowowschodnim, Gorganów i Czarnohory
z najwyższym szczytem Howerlą 2061 m.
2 - Bliskość granicy spowodowała też szczególną rolę Skolego jako miejsca spotkań różnych wybitnych osobistości węgierskich zaangażowanych w różnych okresach w powstania i inne walki wewnętrzne. Odbywali w miasteczku spotkania z agentami francuskimi i przychylnymi sobie panami polskimi. Tędy przekradał się werbowany żołnierz oraz transportowano z Polski broń. Parokrotnie był tu, nie zawsze z w przyjaznych zamiarach Rakoczy książę Siedmiogrodu. Najechał te okolice w 1657 ale został odparty i już w połowie czerwca tego samego roku Polacy wzięli odwet.
3 - W czerwcu 1664 roku na
Skole urządzili najazd młodzi jeźdźcy. Było ich koło 40 rozrabiaków,
szlachcice z okolic Turki (miejscowość około 40 km na zachód). Jeden
nazywał się Piotr Wysoczański. Napadli na miasto w dniu targowym wyrządzając
wiele szkód. Była strzelanina, płazowanie, wywracanie wozów itd.
Uczynek miał charakter – jak byśmy to dzisiaj powiedzieli – czysto chuligański.
Napastnicy przy tej okazji także musieli nieźle oberwać od mieszkańców,
bo później ... wnieśli do sądu skargę o poranienie i uwięzienie
towarzyszów. Skargę uznano za bezczelność. Jeszcze później Skole
powetowało sobie część strat. Gdy trzy lata po opisanej awanturze przez
Skole przejeżdżały ze Stryja trzy ładowne wozy Jana Wysoczańskiego, ojca
jednego z uczestników napadu, zostały zaaresztowane. Gdy się po nie stary
Wysoczański zgłosił, wsadzono go do lochu wieży zamkowej. Trzymano
tak długo, aż złożył okup rozmiarami odpowiadający stratom skolszczan w
czasie tamtego jarmarku. Na opis napaści i jej konsekwencji trafiłem w książce
W.Pulnarowicza „U źródeł …”
4 - W marcu 1888 roku miasteczko nawiedził pożar. Spłonęło 100 domów, kościół, poczta, urząd podatkowy, siedziba urzędu gminnego i jedna ze szkół.
5 - Sto lat temu przez Skole przewijały się
interesujące postaci. Jedną z nich był niewątpliwie Łojko Zobar, Cygan. Wspominano
go z sympatią. Podobno odwiedzał skolską kuźnię. Nad wyraz urodziwy, pełen
energii wszelakiej, ale jakoś wciąż
bardzo biedny. W tamtej krainie mówili o nim: węgierski koniokrad.
- Całym majątkiem Zobara był koń tak świetnie ułożony , że posłusznie przychodził na gwizd. Miał też Zobar nad Cisą swoją niespełnioną miłość, piękną dziewczynę imieniem Rada. Musiał ją wszakże zostawić. Miłowali się, jednak pewnego dnia dziewczyna miała mu powiedzieć:
- Zobar ciebie kocham najbardziej, ale jeszcze mocniej kocham wolność.
Co ty mówisz Rado! – szepnął. Odwrócił się i poszedł. Ale przecież buntował się Zobar bardzo. Długo potem wdawał we wszystkie bitki, obrażał kogo popadło. Za to zachowanie w końcu wygonili go z Węgier.
Poszedł więc Zobar ze swoim bólem do wiedźmy w lesie gdzieś między Munkaczem a Skolem. Dała mu jakiś napój, który - jak sam przyznaje - „uwięził jego myśli na dwa dni”.
Trzeciego dnia wiedźma patrzy na Cygana, kiwa głową bez wiary w skuteczność kuracji i mówi: Zobar, ty rany w swoim sercu nie zaleczysz. Jedź stąd daleko, najlepiej na Bukowinę i zostań na dłużej. Tam, wśród Hucułów może nawet i o tej twojej pięknej Cygance zapomnisz.
Ruszył Zobar na północny wschód, w poprzek pasm grzebieniastych. Jest już w Skolem. Zsiadł z konia. Znali tu Zobara. Przyzwyczaili się, że czasem wpadał do miasteczka. Więc jak zwykle, dobrzy ludzie wędrowca pytają wprost: Gdzie teraz zmierzasz Zobar?
Odpowiedział: Serce boli przez dziewczynę, jadę na kraj świata.
A po co od razu na kraj świata? – pytają mocno zdziwieni.
- Żeby tam dojść i wrócić – odrzekł. Wskoczył na koński grzbiet i odjechał.
6 - Bohdan
"Czarny" opowiadał, że przez te okolice (nie pamiętam czy przez samo Skole) w stronę Lwowa i Przemyśla
maszerowały zwarte oddziały żołnierzy ledwo co utworzonego Wojska Polskiego,
podobno zasłużone później w „Cudzie nad Wisłą” .
7 - W dwudziestoleciu międzywojennym, za Polski w Skolem funkcjonowały bez przeszkód wszystkie typy szkół stopnia podstawowego. W programach państwowych placówek oświatowych istniał obowiązek nauczania wszystkich dzieci także literatury mniejszości narodowych, w tutejszej sytuacji - mniejszości ukraińskiej. To się niektórym Ukraińcom nie podobało, ale system oświatowy funkcjonował jak szwajcarski zegarek. Stworzony w Polsce międzywojennej system edukacyjny uznawany był wtedy za najbardziej postępowy w Europie. Żydowskie chedery, jako szkoły wyznaniowe korzystały z przywileju odrębności.
W latach 1941- 44 (okres II wojny światowej na tych terenach) okupant niemiecki wprowadził swoje zasady: aż dziw, że pozwolił na prowadzenie w Skolem szkoły z dwoma grupami: polską i ukraińską. W tym okresie prawo nauki dzieciom narodowości żydowskiej nie przysługiwało. Dozwolony program nauki był natomiast bardzo okrojony.
Po moskiewskiej aneksji Galicji Wschodniej, przez pół wieku program przedmiotowy był znowu pełny, ale wolno było uczyć wyłącznie według wskazań edukacji sowieckiej. Oznaczało to obowiązek eksponowania jedynie języka rosyjskiego. Pojęcie Rusina wymazano ze słowników. Wnioski: patrioci ukraińscy nie chcieli Polaków więc dostali Rosjan. Tak to starzy nasi znajomi, uparci szkodnicy Moskale pogodzili Polaków z Ukraińcami. Obu tym pożal się Boże, rywalom pokazali figę.
8 - W 1976 roku w Skolem mieszkało 3,5 tysiąca obywateli. W tym czasie władze b.ZSRR uznały, że centrum tego miasteczka jest najlepszym miejscem do ustawienia pomników „żołnierzy Armii Czerwonej i komsomolców poległych z ręki ukraińskich nacjonalistów burżuazyjnych”. Wyjaśnijmy; ci "ukraińscy nacjonaliści burżuazyjni" to upowcy (członkowie UNA).
9 – Jazda do Skolego z Polski to temat jak pierze w ustach; nie wiadomo czy
przełknąć, czy wypluć, śmiać się, czy płakać. W latach osiemdziesiątych Moskwa
pozwoliła na przejazdy tranzytowe traktem ze Lwowa przez Stryj i Skole do
Munkacza. Ale nie jeździło się przyjemnie. Szczególne Stwarzano masę
niedogodności. Po co "polskie pany" miałyby tam jeździć? Mimo to
niektórzy bardzo chcieli piękne krainy zobaczyć. W najkrótszej linii Skole od granicy
Polski (rejon Ustrzyk Górnych w Bieszczadach) dzieli 45 km. Dawniej na tej
trasie były normalne drogi bite a także ułożono tory kolejowe przez Turkę. B. ZSRR pozrywał dobrze funkcjonujące
przedtem szlaki komunikacyjne.
Dzisiaj nadal mamy do czynienia ze skutkami sowieckiej demolki. Aby do tego
miasteczka dojechać samochodem z Ustrzyk albo z Sanoka, udajesz się na północ,
aby dostać się najpierw na przejście graniczne w Przemyślu/Medyce. Stamtąd, już
po drugiej stronie granicy suniesz na południe. Jadąc do Skolego trzeba więc
przebyć chyba cztery razy więcej drogi.
Jak wspomniałem, obecności obywateli polskich na tych terenach raczej nie tolerowano. Na przerażających niechlujstwem stacjach benzynowych niechętnie tankowali ci benzynę. Sowiecka tajna służba przegoniła polskiego turystę z lokalu gastronomicznego, gdy po zakupieniu benzyny ledwie zatrzymał samochód w Stryju. Dalej to samo. - Na odcinku drogowym Stryj Skole ustawiony był kuriozalny znak zakazu zatrzymywania się obowiązujący na długości 50 kilometrów. Jeszcze jeden taki sowiecki długodystansowy znak zakazu ustawiono w dalszej części drogi do Munkacza. Nie pamiętam już, czy ten obowiązywał na dystansie 50, czy tylko 30 kilometrów. Podczas jazdy swoim towarzystwem nękali nasze auto jacyś dziwni ludzie w samochodzie wołga. Długo śledzili aż wreszcie dopędziwszy wykrzyczeli przez okno, że chcą wymieniać "waljutu". Propozycja oczywiście została odrzucona. Nie miałem "waljutu", nie miałem też pewności czy to nie prowokacja tych samych typków, którzy wyganiali ze Stryja. W latach na przełomie 1980/90 na trasie do Munkacza usiłowali nas też zatrzymywać piesi. Dawali znać, że chcą coś kupić. Widząć, że samochód nie zwalnia, grozili raz kamieniem, innym razem... nożem. Do dnia gdy to się nie uspokoi, strach tamtędy jechać. Tymczasem jest jak za czasów Wysoczańskiego albo jeszcze bardziej niebezpiecznie. W samym Skole jednak nic złego ci chyba nie grozi.
Obrazów dzisiejszego Skolego nikt nie opisuje. Jeden z wyjątków od reguły stanowi wspomniana migawka z periodyka „Z nurtem Stryja” nr 19/20. Niewiele jednak sytuację ogólną poprawiła.
W dawnej Galicji Wschodniej dojdzie kiedyś do ważnych wydarzeń integracyjno-kulturowych. Wszystkie prawidła rozwoju cywilizacji upoważniają do przewidywania, że to miejsce na styku wielu państw i narodów musi kiedyś zrodzić kilka bardzo interesujących dzieł a może nawet prądów w sztukach pięknych. Drogę przecierają literaci tacy jak polski Stasiuk, ukraiński Andruchowycz i słowacki Pankovcin.
Stanisławów - Iwano-Frankowsk
Herby stare i nowy
– Miasto na południe od Lwowa. Utworzone w 1662 przez Andrzeja Potockiego „Rewerę” dla lepszej niż z głównej siedziby rodu (Łańcut), bliskości zarządu nad majątkiem latyfundysty. Pełniło także rolę twierdzy antytureckiej. Herb Potockich tzw.srebrna hetmańska Pilawa, jest nadal podstawą znaku herbowego miasta, chociaż w trzystulecie istnienia jest już inna nazwa Iwano-Frankowsk. Iwan Franko (1856-1916), przypomnę, był szanowanym w Polsce pisarzem ukraińskim, m.in. autorem pięknej powieści historycznej „Zachar Berkut”. Dwie ze swoich książek napisał w języku polskim. Zajmował się m.in. tłumaczeniami literatury.
Król Jan
Kazimierz, nadał miastu prawo magdeburskie i herb, co zapisał w królewskim
przywileju z 1663 r. tak: „miastu
nadaję taki herb: brama z trzema wieżami, a w drzwiach znajduje się znak
najdawniejszego rodu szlacheckiego – Pilawa”. Miasto wojewódzkie w 1931
roku liczyło 60,6 a w 2004 218,4 tys. mieszkańców. Małżeństwo Maria (Marijka) i
Lubomir (Luba) Forowiczowie osiedli w centrum Stanisławowa, odziedziczyli tam
dużą kamienicę.
W okresie II wojny światowej, na przełomie sierpnia i września 1941, sadyści niemieccy Kruger wraz z braćmi Maurerami pojmali i w lesie pod Pawełczem i Zagwoździem zamordowali 155 przedstawicieli inteligencji Stanisławowa a w tym 111 nauczycieli, 6 lekarzy, 9 inżynierów i 3 księży. Kruger uprzednio skrwawił swoje ręce rozstrzelaniem 23 profesorów uczelni lwowskich i 13 członków ich rodzin na Wzgórzach Wuleckich (patrz Karolina Lanckorońska, wydane w 2002 „Wspomnienia wojenne”) . Sławni ludzie związani ze Stanisławowem to: arcybiskupi obrządku ormiańskiego S.C. Stefanowicz (1755-1858), J.T.Teodorowicz 1864-1938 i legendarny dowódca komandosów (patrz m.in.operacja „Market-Garden” w 1944 roku) gen. Stanisław Sosabowski.
Dla miasta zasłużyło się kilku
przedstawicieli naszej rodziny. Współpracowali m.in. przy układaniu linii
kolejowej ze Lwowa. Teofil Forowicz
budował w Stanisławowie gmach poczty. Lubomir Forowicz zaprojektował zalew w
Stanisławowie. Jego córka, Larysa
Forowicz wykładała na tutejszej uczelni technicznej. Obecnie w Iwano-Frankowsku żyją trzy panie
dd.Forowicz: Larysa z synem Nazarem Forowiczem i jej siostra Ariana Słoniewska
z rodziną oraz Jarosława Latyk (Sławcia) z rodziną.
Pisał:
Jan Forowicz, Warszawa, grudzień 2007
janforowicz@tlen.pl www.forowicz.pl